kakofonia świateł
umysł wibruje niczym niespokojna struna
czy to wpływ Sola czy może też Luna?
myśli się tłoczą miast grzecznie stać w rzędzie
wyłączam światło może wtedy spokój będzie
nicość czerni co nie do uwierzenia
powoli w głowie w płomyk jasności się zmienia
jeszcze daleko do czystego studni skraju
czołgać się muszę jak robak pomału
ten płomyk czasem jak harfa w podziemiach rozbrzmiewa
choć bywa, że jaźń rozdziera jak skrzecząca mewa